Jak mówiłam w sobotę mieliśmy wyjechać na dwudniowy rajd, więc w piątek pojechaliśmy w dwu godzinny teren przygotowawczy. Mniej więcej w połowie drogi zrobiliśmy postój na króciutki popas.
Jak widać przez całą drogę towarzyszyła nam Tośka, pies stajenny.
Kochana mama w dzień wcześniej przyszyła mi do czapraka torby, żebym nie musiała niczego dźwigać w plecaku :)
Kucynka zachowywała się bardzo dobrze, ale mi najwygodniej było wtedy, kiedy szła jako koń czołowy, dlatego, że kiedy idzie za koniem bardzo pędzi, szczególnie w kłusie. A jak wiadomo prędkość typowego zastępu ogranicza się do "tup tup tup", więc jest nam po prostu niewygodnie. A nie chcę się z nią szarpać na pysku, jednak kiedy jestem za końmi, nie mam wyjścia.
Następnego dnia mieliśmy jechać trener, jednak prognozy pogody straszyły burzami, a pogoda rzeczywista też nie wróżyła dobrze, więc rajd został odwołany. No bo po co ryzykować.
Ale za to następnego dnia udaliśmy się na 3 godzinny teren sporą grupą. Byłam zmuszona iść na końcu lub w środku -.-
Ale jakoś dałam radę. Również tutaj w połowie drogi był popas, z tym że tym razem rozsiodłaliśmy konie. Kropka pojadła trawy a ja zjadłam prowiant z sakw.
Rajd najprawdopodobniej odbędzie się za 2 tygodnie. Nie wiem, czy wytrzymam walkę z nią prze dwa dni... Więc albo nie pojadę albo ubłagam u trenera jazdę jako pierwszy/drugi koń :P
Do następnego!
Miejmy nadzieję, że rajd (następny) będzie udany i pogoda będzie sprzyjać... :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za następny rajd!!! :) Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuń