W ciągu kilku dni po tym, jak trener zdecydował, że jednak startujemy razem, zaczęłyśmy skakać małe parkury.
Jak widać na filmie, wtedy mój półsiad był ohydny (teraz jest troszkę lepiej), a moje palce są odstawione i łydka wychodzi za bardzo do przodu. Te wszystkie nawyki pojawiły mi się od jazdy na Kropce. Miałam do wyboru przejmować się moim dosiadem i kompletnie nie panować nad koniem, albo siedzieć na tyle poprawnie, by nie spaść (xd), a być stanie nią odpowiednio powodować. Kropka jest jeszcze bardzo świeża, przy tym ogromnie wrażliwa na łydkę, dlatego szczególnie w stępie i kłusie, jeśli chcę, żeby zwolniła (a pędzi praktycznie cały czas), muszę odstawić łydki. Po zmianie siodła z brązowego skokowego Kieffer'a (zmieniłam po zawodach) na syntetycznego Thorowgood'a sytuacja nieco się polepszyła.