środa, 23 lipca 2014

Zawody Pałac Brody 05.07.2014r.

Mam wenę więc powstaje post za postem! :)

Piątego lipca odbyły się pierwsze zawody w historii KJ Pałac Brody, a mi, jako jednemu z gospodarzy poza zaszczytem startowania przypadła w udziale również organizacja.
Ja... przepraszam, że prawie każdy post zaczyna się filmem, ale tak mi jest najwygodniej, poza tym kocham robić te filmiki :)




Dzień wcześniej kąpałam kucyka, prawie wszyscy kąpali swoje konie. 
W sobotę wstałam wcześnie, pojechaliśmy do stajni. Zjeżdżały się konie, niektóre były już na miejscu.
Wchodzę do stajni, patrzę na Kropkę... a ona cała brudna! No więc w popłochu uwiązałam ją do płotu, chwyciłam za gąbkę i z ekipą zaczęłyśmy ją doczyszczać. Na szczęście było jeszcze sporo czasu i wyrobiłyśmy się.
Pomogłam jeszcze coś tam przy organizacji i zaczęłyśmy się przygotowywać (trener-organizator, więc przygotować do startu musiałyśmy się całkowicie same). Przeprałam się, osiodłałam ją i wyszłyśmy ją na rozprężalnię. Był nią dobrze nam znany plac, na którym spędziłyśmy wiele morderczych godzin na treningach ;)
Parkur był kilkadziesiąt metrów od rozprężalni, więc trener miał walkie-talkie, za pomocą którego co chwilę konsultował się z gościem, który stał na rozprężalni i mówił kto kiedy ma wyjeżdżać.
Poszłyśmy obejrzeć parkur na koniach i wróciłyśmy czekać na swoją kolej.


Ja miałam niezwykłe "szczęście" jechać trzecia i piąta (dwa przejazdy), więc jako jedna z pierwszych podjechałam w stronę parkuru po rozprężeniu. 
No cóż, poszło nam świetnie :) 
(pierwszy raz od dawna, nie wyłamała ani razu)
W pierwszym przejeździe częściej przechodziłam do kłusa (po przeszkodzie zdarzało jej się galopować na złą nogę, poza tym jak pędzi, to nie myśli) przez co miałyśmy nieznaczne przekroczenie normy czasu (dwie sekundy?). Ale nie martwiłam się, bo za niecałe kilka minut miałam drugi przejazd ;) 
Oto on w całości: 




Przed przejazdem
Po przejeździe

Potem trochę połaziłyśmy po placu i poszłyśmy na dekorację. Nie wylosowałam nagrody, ale dostałam floo :) 
Przez resztę zawodów pracowałam jako roznosiciel ulotek (w sklepie jeździeckim Ruffiane, który do nas przyjechał), dostałam za to koszulkę i rabat na zakupy (i co do mnie niepodobne, kupiłam różowy czaprak i kantar :P), a także  podnosiłam przeszkody na parkurze, robiłam zdjęcia itp :)


Ja to ta w błękitnej bluzce z nieogarniętymi włosami XD

Po zawodach byłam bardzo zmęczona i czułam się chora, zostawiliśmy Kropkę w Brodach i z samego rana następnego dnia udaliśmy się na Mazury...
Nie będę robić relacji, ale umieszczę kilka zdjęć ze spotkania z tabunem koników polskich żyjącym dziko :)


Niektóre były odważne, zachęcały też inne do skorzystania z jadłodajni.


Ale jak skorzystać zechciał ogier, to uciekłam w popłochu przez wybrzeże... byłam cała mokra :X


Potem niektóre podeszły pod nasz jacht, aż została tylko jedna.
Dawała się głaskać i nie zachowywała się "dziko".


Tak w ogóle to to miłe stworzonka, fajnie patrzeć jak ta sobie beztrosko żyją ;)



Następny post już jutro!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz