środa, 11 maja 2016

NIEZŁOMNY - O co tyle szumu?







A to tylko 4 z wielu komentarzy pod samym filmem. Znacznie więcej ich znalazło się również na Facebook'u, gdzie różne strony (z poszanowaniem dla praw autorskich, lub bez) udostępniały go.
O czym mowa? Ano o filmie, który zdobył zupełnie nieoczekiwany rozgłos i rzeszę "oglądaczy".


Natknęłam się na ten film w wersji oryginalnej (link) dawno temu, niedługo po tym, jak powstał. To, co autorzy powyższych komentarzy, przeżywałam sama i oglądałam go prawie zawsze w trudnych chwilach. Nie da się ukryć, że coś w sobie ma. 

Spróbujmy rozłożyć go na części pierwsze. Zacznijmy od tekstu. Jest on uniwersalny i nie odnosi się bezpośrednio do jeździectwa. Dotyka różnych aspektów życia i psychiki człowieka. Możemy wydzielić pewne części:

  •  Wiara (w cokolwiek) jako źródło pewności, co do przyszłości.
  • Szukanie własnej drogi, własnego głosu.
  • Istota pracy, będącej ważną częścią życia oraz robienia tego, co się kocha
  • Dojrzałość oraz przezwyciężanie własnych blokad i słabości.
  • Strach jako główna przeszkoda.
  • Emocje jako czynnik często uniemożliwiający osiągnięcie celu.
  • Kontrola i stawianie sobie jasnych celów. 
  • Wiara w możliwości i dawanie z siebie wszystkiego.

Końcówka to prawie same okrzyki motywujące, wałkowane nieustannie (jeśli mogę je tak brzydko określić). Typu: "Przeżyj każdy dzień, jakby był twoim ostatnim." Nie są może najbardziej ambitne
i elokwentne, ale poprzedzone powyższymi stwierdzeniami i jeszcze dodatkowo wykrzyczane przez stanowczy głos, stanowią swoistego "kopa w tyłek" i w pewien sposób popychają do działania. Nie jestem w stanie określić ich psychologicznego działania, ale z pewnością coś jest na rzeczy ;)

Każdy jeździec prędzej czy później napotyka na drodze trudności, których często nie rozumie, a już tym bardziej nie wie, jak przez nie przejść. Słowa filmiku mówią o wytrwałości i roli, jaką w naszym życiu i edukacji pełnią emocje. Przypominają, że powinniśmy je kontrolować, aby osiągnąć sukces. 

Słowa o pracy odnoszą się głównie do młodych ludzi, którzy (tak jak między innymi ja) nie do końca wiedzą, co począć ze swoją przyszłością, ale też do już pracujących, którzy są niezadowoleni z życia. Można to nieopatrznie zrozumieć, że niby, kiedy już kocha się konie, trzeba za wszelką cenę zostać zawodnikiem, hodowcą, berajtrem, czy trenerem. Nie jest to prawdę tym bardziej, że w naszym kraju z koni jest ciężko wyżyć. Szczególnie nie dysponując na starcie dużą ilością pieniędzy. Dlatego chodzi tu o szersze pojęcie, szukanie w sobie różnych predyspozycji, aby móc rozwijać się na wielu płaszczyznach. 

Drugi z aspektów, to bardzo dobrze dobrane tło (w tym miejscu ukłon dla Lisy) składające się z różnych filmików, złożonych dobrymi przejściami i efektami.  Pojawiają się tam materiały zarówno z codziennych jeździeckich sytuacji, jak i z zawodów rangi mistrzowskiej. 

Ostatni aspekt to budujące napięcie tło muzyczne, nie przeszkadzające w odbiorze tekstu, jedynie wzmacniające jego przekaz. 


Kiedy już tak oglądałam i oglądałam w nieskończoność, zaczęłam opowiadać o nim moim bliskim. Większość z nich nie zna angielskiego w takim stopniu, aby go zrozumieć. To było powodem, dla którego go przetłumaczyłam i wrzuciłam na Youtube. 
Zajęło mi to sporo czasu, ale było jednocześnie frajdą, bo bardzo lubię bawić się angielskim i tłumaczyć różne rzeczy. O ile zrozumienie tekstu przychodziło mi ławo, przetłumaczenie go tak, aby był przystępny i zrozumiały nie było wcale tak łatwo. Niekiedy być może można było zrobić to lepiej, ale jestem zadowolona z efektu. 

Teraz pozostało mi cieszyć się z tego, ile osób dzięki mojemu tłumaczeniu korzysta z tego filmiku. 
Ciągle podkreślam, że ilość wyświetleń i polubień nie ma dla mnie aż takiego wielkiego znaczenia, jak dla większości osób działających w internecie (dlatego między innymi na moich stronach nie ma konkursów, ani nie udostępniam innych stron), te wyniki cieszą mnie i jednocześnie bardzo zaskakują. O ile film w oryginalnej wersji obejrzało (na chwilę obecną) 3 551 osób, o tyle moją, przetłumaczoną wersję... 56 188. I ta liczba cały czas rośnie. Jest mi niezmiernie miło, że miałam możliwość stworzenia czegoś tak znaczącego. 

Jedyne, czego żałuję, to fakt, że w chwili tworzenia filmu, korzystałam z gorszego programu do obróbki, niż obecnie. Z tego powodu filmik jest taki "obramowany" dookoła, nie byłoby tego efektu w moim obecnym programie. Próbowałam to zmienić, jednak na chwilę obecną nie chcę robić zamieszania, musiałabym wszystko tłumaczyć od nowa. Jak widać, widzom to nie przeszkadza :) 

Pozytywne komentarze otrzymuję prawie codziennie. Ludzie otwierają się, opowiadają swoje historie. Nie spodziewałam się takiego wydźwięku i jestem za niego bardzo wdzięczna. 

Nie planuję w przyszłości tłumaczenia podobnych filmików, ale jak wiadomo, życie pisze scenariusze... więc pewnie nie pogardzę okazją, aby podzielić się przeżywaniem. Na razie jednak dalej zbieram owoce pracy nad Niezłomnym. 


Edit: Przeglądając starsze posty na blogu Quantanamera (który, przyznaje się, uwielbiam), zebrałam kolejny "owoc", ponieważ okazało się, że w jednym z wpisów został udostępniony "mój" Niezłomny. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ i tam zebrały mi się komentarze i być może była te jedna z głównych przyczyn jego rozgłosu... http://quantanamera.com/unbroken-czyli-niezlomny/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz