niedziela, 21 września 2014

Wymarzone zawody w Drzonkowie.

Zaczęło się od tego, że o tym że jedziemy do Drzo, dowiedziałam się dwa dni wcześniej, podczas treningu...
Mieliśmy jechać w niedzielę, do Pałacu Wiejce, ale trener stwierdził, że to za daleko i nie ma sensu nas tam ciągnąć. Taki to właśnie jest mój trener, że decyzje o zawodach podejmuje dość szybko :P Ja jeździłam, a on dzwonił i wpisywał nas na listy... zdążyliśmy na ostatnią chwilę.

Szczerze mówiąc to od początku marzyłam o zawodach właśnie tam, ale nie śniłam, że spełni się to w tym sezonie.
Btw, to były nasze pierwsze zawody, na które nie jechałyśmy dzień wcześniej.

Do Drzonkowa przyjechaliśmy spóźnieni, więc trzeba było się osiodłać i ubrać w ekspresowym tempie.
Jak się okazało zapomniałam ochraniaczy, więc byliśmy zmuszeni ubrać jej Denton'owe full'e. 



Obiekt jest zdecydowanie piękny, nic dziwnego, bo przecież rozgrywane są tu zawody rangi Mistrzostw Polski. 

Zdjęcia z rozprężalni, parkuru i jedno z dekoracji (z galopu) są autorstwa Weroniki Kogut i Julii Lechowicz ;)





Szybkie rozprężenie i w biegu na parkur, minuta na ogarnięcie go i z powrotem na konia. Dość dobre skoki na rozprężalni, wszystko ok. Jechałam  piąta i siódma.
Kiedy usłyszałam wołanie trenera zapomniałam o wszystkim innym i skupiłam się tylko na jeździe. 
Parkur wyglądał mniej więcej tak:


Dziwnie się wkleiło, sorki. 

A więc:




To drugi przejazd. Na filmiku widać jak przed pierwszą przeszkodą Kropka się waha (i mało nie wyłamała), ogólnie cały czas gapiła się na wszystko i musiałam ją dość mocno prowadzić, co chwile zmieniać dosiad z odciążającego na wysiadywany. Tu widać różnicę między tym, a moim pierwszym parkurem, gdzie cały czas jechałam w półsiadzie. Teraz nauczyłam się doprowadzać ją do przeszkody w pełnym siadzie, ponieważ muszę ją stale upewniać. 






To była nasza największa mini LL'ka do tej pory ;) 

Po pierwszym przejeździe miałam chwilkę przerwy, a zaraz potem znowu jechałam. 
Fragment z filmiku na dole (w którym prawie spadłam) pochodzi z pierwszego przejazdu, w którym Kropka się spłoszyła ;) Do końca dojechała z nogami głęboko w strzemionach, ale najważniejsze, że udało się dojechać.

Potem chwilka stępa i dekoracja. 
Losowanie... 3 miejsce! Nagroda co prawda nie końska (książka o Zielonej Górze), ale i tak najważniejsze jest floo i puchar ;) 





Po rundzie honorowej postępowałyśmy chwilkę, a następnie udałyśmy się powoli do stajni, po drodze oddając p. Piotrowi ochraniacze. 
W związku z tym, że nie mieliśmy boksu, trzeba było ja paść w ręku i czekać aż trener skończy przejazdy. A więc czekałyśmy sobie, jadłyśmy, piłyśmy i odpoczywałyśmy po przejazdach. 



Na L'kę zamieniłam się z mamą i poszłyśmy (z Klaudią, moją luzaczką tego dnia) oglądać/nagrywać przejazd p. Piotra. Niestety jak i w LL'ce miał zrzutkę. 




A potem zjedliśmy coś, zapakowaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Koni w L'ce było tyle, że podobno zawody trwały do późna wieczorem... 

Jeszcze filmik podsumowujący ;)



Do następnego!

2 komentarze:

  1. Zrobiłaś tak śliczne zdjęcia Kropki, że zmotywowałaś mnie, aby nie przespać całego dnia (lecząc się) tylko wziąć ołówek w dłoń i naszkicować ją :D
    Prawdę mówiąc o ile zawsze marzyłam, żeby jeździć nigdy nie miałam takiej możliwości (nie licząc kilka razy w wakacje, ale to tyle co nic), więc jest to dla mnie poniekąd czarna magia. Mimo to uwielbiam oglądać takie wyścigi i nagrania są świetne! :D
    3. miejsce - GRATULACJE!!!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie ! Kopcia normalnie przepływa nad przeszkodami ! Zapraszam : mojekochaneschleich.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń