Przepraszam za kolejny przestój, ale mam obecnie kolejno 9,7,8,8 i 7 lekcji, więc ciężko mi jest się ze wszystkim wyrabiać.
Post o Lewadzie dokończę kiedyś, na razie nie mam na to siły i czasu.
Wakacje skończył się już jakiś czas temu, powstał w związku z tym filmik.
27 sierpnia Kropka obchodziła 5 urodziny.
Zrobiłam skromny torcik i zaniosłam go Kropce.
Zajadała aż się uszy trzęsły ;)
Jak wiecie mam w zwyczaju opowiadać o nas wszystko, bez pominięcia żadnego wydarzenia, więc zanim opiszę zawody w Drzonkowie opowiem co się działo przed nimi.
Od niedzieli padał deszcz, udało mi się ją ruszyć dopiero w poniedziałek. Miała być lonża na stęp i kłus, ale odbiła jej palma i zaczęła szaleć, brykać i galopować baz opamiętania.
No i następnego dnia zaczęła kuleć. Dostała w związku z tym bonusowe kilka dni przerwy.
Kiedy przestała kuleć zabrałyśmy się powoli za treningi, zaczynając od lekkiej lonży.
Skorzystaliśmy też z pięknej pogody i zrobiliśmy jej małe spa.
Nie wiązaliśmy jej, bo się strasznie wierci, a tata idealnie sprawdza się w roli odwracacza uwagi ;)
Napastowałam kopytka.
I ścięłyśmy grzywę ;)
Grzywka to moje oczko w głowie i ma być długa, natomiast grzywa ma przede wszystkim nie przeszkadzać w jeździe (ręce mi się w niej plączą), więc może być jak najkrótsza, byle tylko nie irokez :)
I zaczesana na bok, bo niektóre niesforne kosmyki uparcie lecą na prawo.
A ja się rozchorowałam...
Dołożyłam wszelkich starań by się doprowadzić do stanu używalności i treningowałyśmy się w miarę normalnie, najpierw lonża na czambonie (wredna dość). Następnego dnia wsiadłyśmy na lekką jazdę.
A czwartek i piątek spędziłyśmy w Brodach trenując zawzięcie do sobotnich zawodów.
Były to bardzo dobre treningi! Nie mam z nich zdjęć, ale powiem, że poskakałyśmy trochę, porobiliśmy zagalopowania ze stępa i ogólnie było dość dobrze.
W piątek wieczorem pakowanie, pucowanie Kropki i czyszczenie sprzętu. To miały być nasze pierwsze zawody, na które nie pojechaliśmy dzień wcześniej.
Następny post już wkrótce.
Uf... 40 godzin w tygodniu to dużo. Ja co prawda mam jedną więcej, ale licząc z tymi szkolnymi kółkami do olimpiad (nie dodając zajęć dodatkowych typu plastyka -,-). Damy jakoś radę!
OdpowiedzUsuńKońskie spa i udane popołudnie... ech tak chętnie bym się zmieniła, gdy myślę o moim pięknym, starym i ogromnym mieście ;)
Pozdrawiam!
Damy, a jakże by inaczej ;)
UsuńWspółczuję, nie wyobrażam sobie mieć jeszcze więcej godzin. Ale takie życie współczesnego ucznia.
Miasto też ma swoje zalety, ale mimo to nie zamierzam nigdy opuścić kochanej wsi :) Chyba, że będę musiała... tak, prawdopodobnie przy wyjeździe do liceum będzie trzeba opuścić rodzinne strony :(
Tort wygląda smakowicie! Pięknie zaplotłaś grzywę. Dobrze, że wyzdrowiałyście na czas
OdpowiedzUsuńU nas n/n