środa, 17 sierpnia 2016

Wielka renowacja.

Pod koniec lipca udało nam się w pełni wykonać jedno z zaplanowanych na lato przedsięwzięć. Kosztowało nas to ogrom pracy, siniaki, ponaciągane kończyny i mnóstwo worków z zaprawą i wapnem, ale końcowy koszt pieniężny wyszedł rzecz jasna niższy, niż gdybyśmy wynajęli robotników. 

Metamorfoza prezentuje się tak: 
A oto jak do tego doszło.
Nie mam zbyt wielu zdjęć prezentujących stan stajni przed remontem, choć te pokazują go częściowo.







No wyglądało to jednym słowem paskudnie. 
Pomieszczenia te były na szybko przerabiane na stajnię, kiedy w październiku 2013 pojawiła się u nas Kropka. Wyczyszczony został pokój po prawej, pełniący wcześniej rolę kurnika. Boksy po lewej były niegdyś zamieszkiwane przez drób i świnie. Z czasem całe pomieszczenie zapełniło się śmieciami. Było tam wszystko, od drewna, blachy, przez żarówki, stare ubrania i książki po prawie sprawny rower i części samochodowe. Pozbieranie i posegregowanie wszystkich tych szpargałów zajęło mnóstwo czasu. Najwięcej problemów sprawiało potłuczone szkło, którego było pełno w słomie. 

Po sprzątaniu przyszedł czas na przygotowywanie ścian do renowacji. Z tych najbardziej rozwalonych odłupywaliśmy tynk, tak samo z sufitu. To chyba najbardziej denerwująca część roboty, machanie nad głową ciężkim młotkiem, podczas gdy kupa pyłu i fragmenty tynku lecą w oczy.
Było też mnóstwo obmiatania, ponieważ pająki dążyły przez te wszystkie lata rozpiąć potężną sieć komunikacyjną w każdym rogu (szczególnie pokaźna widoczna na zdjęciu wyżej w lewym górnym rogu).

W następnej kolejności równorzędnie jedne ściany były tynkowane, inne malowane. Głównym malarzem była mama, tynkarzem tata, a ja robiłam po części obie te czynności. To właśnie głównie wyniosę z tego całego zamieszania, może nie od razu wychodziło idealnie równo, ale poćwiczę trochę i mam fach w ręku :D 

W międzyczasie boks Teresy był odnawiany, została zburzona paskudna ścianka działowa po środku oraz frontowe zabudowania (drewniane drzwiczki i metalowe pręty), które zastąpione zostały budowanym częściowo przeze mnie i mamę murkiem.



Podłoga u Kropy była nieco dziurawa, więc ubytki zalałyśmy betonem. 


Tak sobie pracowaliśmy:


Końcowe tynkowanie i malowanie zajęło chyba najwięcej czasu, też ze względu na długi czas schnięcia. Po 1,5 tygodnia roboty stajnia była gotowa na przyjęcie koni. 












Nie wiem, czy coś więcej muszę dodawać :) 
Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz