Art Cup 2014. W tym roku marzyliśmy szczególnie, żeby zobaczyć jakiś cross, więc w naszym kalendarzu wstępnie pojawił się Strzegom. Niestety nie mogliśmy tam pojechać w sobotę, w związku z czym o crossie marzymy dalej, ale za to obejrzeliśmy światowe sławy w wydaniu skokowym.
Pogoda była w porównaniu z sobotą idealna - jak wynikało z relacji spikerów w relacji w tv, dzień wcześniej upał czynił przejechanie crossu tego dnia niemal samobójczym. W niedzielę natomiast było chłodnawo, przyjemnie.
Po wejściu na teren zawodów należało minąć szereg straganów, sklepów jeździeckich i cateringu. Z trzech stron parkuru były ustawione przestronne trybuny. Było gdzie siedzieć, że tak powiem, ludzi było sporo, ale mniej, niż się spodziewałam.
Zdążyliśmy na parkur CI długiej 3* i CICO3*NC. Przyznam, że czuliśmy się pewniej, niż na crossie, bo już jesteśmy obyci z zasadami i atmosferą skoków.
Jak zawsze, zdarzały się przejazdy, które nie cieszyły oka, a także te zapierające dech w piersiach. Każdy jednak zawodnik prezentował inny styl jazdy, inne metody treningowe i sposoby pokonywania parkurów.
Najbardziej liczyłam na to, że zobaczę autorkę książki, z której najczęściej korzystam szukając pomysłu na trening z Kropą, ("Podstawowe szkolenie młodego konia"), Ingrid Klimkę. Niestety nie startowała tego dnia, więc pozostało nam "zadowolić się" widokiem Michael'a Jung'a :)
W przerwie między konkursami skoków odbywały się pokazy dzieci na kucach, najpierw łucznictwo, a później odwrócona potęga skoku. Ta konkurencja polegała na przejechaniu pod zawieszonym drągiem bez strącania go.
W ostatnim z konkursów parkur odrobinę się zmienił, między innymi finiszem był okser stojący przy publiczności, a nie potrójna kombinacja.
Rzeczona kombinacja okazała się jednym z najbardziej decydujących elementów. Zaczynała się okserem, po którym stały dwie stacjonaty, pierwsze na dwie fule, druga na jedną. Zawodnicy musieli szybko skracać rozciągnięte na okserze konie, w związku z czym część z nich nie ustrzegła się błędów.
Mimo to doświadczenie zawodników i koni sprawiło, że było dużo czystych przejazdów, między innymi i naszego reprezentanta, Pawła Spisaka.
Wszystko w skróconej, dynamicznej formie zostało zawarte w tym filmiku:
Na koniec przeszliśmy się po kawałku cross'owej trasy i to, co tam zobaczyłam, przeraziło mnie. W sumie Ameryki nie odkryłam, sama też wiele razy oglądałam crossy w telewizji. Ale na żywo te przeszkody robią naprawdę kosmiczne wrażenie.
Nie wspominając już o fakcie, że na tym podobnych torach zginęło już wiele koni i ludzi... jaką trzeba mieć odwagę, żeby przejechać 3-gwiazdkowy cross...
Podziwiam wszystkich wkkw'istów, niezależnie od tego, na jakim poziomie jeżdżą. To z pewnością ciekawe doświadczenie i chciałabym kiedyś przejechać trasę crossu klasy LL lub nawet L...
Ale przeszkody typu tych powyższych przyprawiają o ból głowy, przerażające są. Szczerze podziwiam wkkw'istów, wszystkich.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz