Opuściwszy dom w niedzielę, ledwo wytrzymywałam do piątku bez kontaktu ze zwierzętami. I tak na ratunek przyszedł mi właśnie Ogród. Bywało, że chodziłam tam kilka razy w tygodniu Ogród znajduje się niedaleko od miejsca, w którym mieszkam. Oprócz różnorakich gatunków drzew, krzewów i kwiatów, jest tam też zbiornik z kolorowymi rybkami i mini zoo.
A w nim surykatki, ptaki (w tym papugi i bażantowate), daniele, kozy miniaturowe i owce kameruńskie. Wstęp do ogrodu jest płatny (zwykły 2 zł, ulgowy 1 zł).
Ja chodziłam tam żeby podziwiać zwierzaki, ale też głaskać (te, które się dało) i czasami rysować. To takie pobieżne szkice.
Na koniec filmik obrazujący, co zwykle robiłam, kiedy tam chodziłam :)
Odnośnie karmienia samca daniela: dałam mu z ręki to, co pozostało poza wybiegiem z karmienia, czyli klika ziarenek owsa ;)
Edit: Zapomniałam dodać jedną ciekawą rzecz. Zdarzyło mi się raz zgubić ołówek gdzieś w mini zoo i zgłosiłam to w recepcji. Przy następnej wizycie odzyskałam go, opatrzonego takąż karteczką:
Tacy mili ludzie tam pracują :)
Też tam mam, że bez zwierzaków trudno mi wytrzymać. Świetne szkice. Pozdrowionka :D
OdpowiedzUsuń