wtorek, 6 grudnia 2016

Kalendarz adwentowy z herbatami? - AKTUALIZACJA

Mając kilka miesięcy do pełnoletniości czuję się ciągle pełnoprawnym dzieckiem i nie wyobrażam sobie świątecznego wyczekiwania bez kalendarza adwentowego. W tym roku chciałam spróbować czegoś nowego i zamiast tradycyjnego, z czekoladkami, zamówiłam sobie taki fikuśny, z herbatami.
Każdy, kto mnie dobrze zna lub spędził kilka chwil w moim domu, wie, że lubuję się w herbatach każdej maści, więc z chęcią przyjęłam wyzwanie spróbowania 24 herbatek przed świętami.


Miałam nadzieję, że będzie można wyjmować po jednej na każdy dzień z okienek, ale niestety wszystkie znajdują się w jednym stosie i trzeba się mocno natrudzić, żeby nie wybierać. 

Przyszedł dopiero dzisiaj, więc mam zasadniczo 6 dni do nadrobienia, toteż nie próżnuję. 

Pierwszą wylosowałam torebkę CHAI.



Na pierwszy rzut oka  herbata, jak herbata. O jej niezwykłości przekonałam się powąchawszy torebkę, po czym dostałam lekkiego ataku kaszlu i kichania. Bo składa się ona prawie z samych przypraw, w tym w 7% z pieprzu. Są tam też m.in. kardamon, cykoria. 
Chyba parzyłam ją troszkę za krótko, ale mimo to efekt było czuć, dla lubiących przyprawy to na pewno ciekawa pozycja. Mi jakoś specjalnie nie przypadła do gustu.

nr 2: BERGFISCHE


I tu żałuję, że nie znam niemieckiego, bo trochę ciężko mi tłumaczyć skład i opisy, ale ta miała być w wolnym tłumaczeniu lekko cytrynowa i z nutką mięty. Hmm. Może mam spaczone podniebienie, ale cytryny tu chyba nie czuję. Ale znając smak wielu ziół mogę to przyrównać trochę do smaku skrzypu lub pokrzywy, jest jednak subtelny i całkiem przyjemny. Tak, ta zdecydowanie przypadła mi do gustu, jest lekka i odświeżająca. 👍

nr 3: GRANATOWO-POMARAŃCZOWA


Nie jestem szczególną fanką owocowych herbat, smakują dla mnie w większości bardzo podobnie. Tą prawdopodobnie udało mi się parzyć o kilka minut za długo (parzenie herbaty to wymagający ciągłej superwizji proces!), przez co stała się trochę zbyt kwaśna. Dominuje raczej smak granatu, ale miło komponuje się z pomarańczą. Smak mi znany, niezbyt zaskakujący. Powiedziałabym, że dobry, ale jak to mówią nie urywa.

nr 4: JABŁKOWY ROIBOS


Tak jak zawsze lubiłam Roibos'a, tak herbaty z jabłkiem nigdy specjalnie mi nie smakowały. To połączenie uznaję za... ciekawe w sumie nawet dość smaczne. Przeważającym smakiem jest jak dla mnie jabłko, w składzie jest go aż 30%. Być może byłaby lepsza z cukrem, ale ja nie słodzę już od dawna i nie chciałam łamać przyzwyczajeń. Ogólnie oceniam ją na plus, chociaż przewidywalna.

nr 5 DELIKATNE ZIMOWE ZIOŁA


To chyba największe do tej pory rozczarowanie. Smak bardzo zbliżony do poprzedniej, nieco mniej wyrazisty. Po nazwie spodziewałam się czegoś przyjemnie ziołowego, a natrafiłam na prawie owocowy, lekko korzenny posmak. No niech mnie coś w końcu pozytywnie zaskoczy! 

nr 6: ODŻYWIAJĄCA


No, nareszcie coś konkretnego. Tutaj już naprawdę czuć zioła, bardzo subtelne, ale jednak wyraźne. Zapomniałam sprawdzić składu, ale znam te smaki. Nie jest to jedna, dominująca nuta, a raczej kilka różnych ziołowych posmaków. Może jestem monotematyczna, 
ale jak dla mnie jak najbardziej na plus :)

nr 7: SŁODKIE ZIMOWE OWOCE




Chyba smakowała mi najlepiej ze wszystkich owocowych do tej pory. Nie jest całkiem owocowa, ma lekki korzenny posmak i rozgrzała mnie po mroźnym spacerze ze szkoły. I to chyba tyle o niej.

nr 8: POMARAŃCZOWO-IMBIROWA


Nie spodziewałam się, że aż tak mi się nie spodoba. Więcej, totalnie mnie odrzuciła i była to pierwsza z zestawu, którą wylałam, zamiast wypić. Miała ostry zapach, przypominający mi syrop z kurkumy (którego nie cierpię), a smak wcale nie lepszy. Jak dla mnie nie.

nr 9: HERBACIANE MARZENIA



Strzał w dziesiątkę. Bardzo lekka, ale orzeźwiająca, choć jednocześnie rozgrzewająca. Relaksuje ciało i umysł, koi zmysły. Mogłabym pić litrami.

nr 10: KWITNĄCY CAŁUS





Kolejne pozytywne zaskoczenie tym bardziej, że dało się czuć słodki smak kwiatów. Delikatny, świeży posmak. Tą nawet spróbowałabym opisać nastrojem. Powiedziałabym, że jest wesoła.

nr 11: LEŚNE ZIOŁA

Dobra, delikatna, ale też bez szału. Bez dominującego konkretnego zioła.

nr 12: POMARAŃCZOWA MATE

Nie najgorsza, również zaliczyłabym ją do rozgrzewających. Słodkawy posmak, wyraźna pomarańczowa nutka.

nr 13: OWOCOWA ŁĄKA


























Bardzo miły smak, świeży i orzeźwiający. Wyraźnie wyczuwalna dominacja jabłka.

nr 14: PRZYTULNA


























A właściwie ,,herbaciany czas aby zrobiło się przytulnie", co samo w sobie dobrze oddaje smak tej właśnie herbaty. Dominacja odświeżających ziół, przypadła mi do gustu.

nr 15: DZIKIE JAGODY JANOSCH'A



























Ciekawy, miły smak. Bardzo mi przykro, ale straciłam rachubę, nie zdążyłam opisać wszystkich herbat przed 25 grudnia. Ale wszystkie do tego czasu wypiłam! Po prostu teraz niektóre smaki mogą mieć niekonkretne i nudne opisy 😕


nr 16: MORSKA BRYZA



Jakoś tak wychodzi, że te błękitne herbatki smakują mi bardziej niż te żółte. I z tą nie było inaczej, chociaż morskiej bryzy to za bardzo nie czułam. 

nr 17: EARL GREY




Coś mi się pomerdała kolejność, bo ta była pita w wigilię, ale nie szkodzi. 
Earl Grey to niezbyt wyszukany rodzaj herbaty, pewnie większość wie, jak smakuje :) 


nr 18 JAGODY I PRZYTULIA





Z owocowych mój faworyt. Słodki, kojący posmak.


nr 19: ZIELONA JAŚMINOWA




Tej nie zdążyłam sfotografować w wersji płynnej, ale była całkiem dobra, bardzo aromatyczna. 


nr 19: ZIOŁA ALPEJSKIE




Odświeżająca, ale bez szału.


nr 20: WIECZORNE MARZENIA



Nie wydawała mi się jakaś niesamowita, może dlatego, że nie piłam jej wieczorem... Ale zła też nie była.

z przykrością informuję, że reszta herbatek/ich zdjęć zaginęła w akcji. 

Akcja wypadła i tak nieźle i czas na podsumowanie. Ogólnie uznaję pomysł na ciekawy, ale nie powtórzę go raczej w przyszłym roku. Zdecydowanie łatwiej pilnować regularności przy czekoladkach, kosztują mniej czasu i wysiłku ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz