środa, 16 sierpnia 2017

Zrób to sam - przeszkody


Jak wiecie z poprzedniego postu, w tym roku postanowiliśmy stworzyć kompletny plac do jazdy, a żaden plac nie jest kompletny, bez kompletu przeszkód!



Ale zanim to zaczęło tak pięknie wyglądać...

*** Przepraszam za nieprofesjonalne słownictwo, jesteśmy amatorami w tych kwestiach ;) ***

Ilość drewna zakupiona na wiatę okazała się za duża, więc zostało nam kilka sporych słupów. Ich średnica była o tyle korzystna, że przecięte na 4 dały nam 8 stojaków o średnicy ok 10cm i wysokości 140-150cm. Wyszły także 2 dłuższe belki, o długości ponad 2m.


Zakupiliśmy kołek o średnicy 5cm i cienki patyk o średnicy 8mm, a także sznurek.


Na każdym ze stojaków zaznaczyliśmy miejsca co 10cm, stawiając stojaki na równiejszym końcu. Pierwszy ślad zaznaczyliśmy 40cm od ziemi.


kołeczek pocięliśmy na mniejsze kawałki ok. 15cm.


Myślę, że dobrym zamiennikiem mogłyby być patyczki po lodach ;)


Większy kołek pocięliśmy na kawałki ok 5x5cm i wywierciliśmy w nich dziury na wylot (wiertłem 12mm)




Następnie wywierciliśmy dziury w stojakach. Były wtedy jeszcze brzydkie i postrzępione, jak widać na zdjęciu.


Mieliśmy na stanie jakieś deski i łaty, pocięliśmy je na kawałki ok 40cm. I takie właśnie przywierciliśmy do stojaków, jedna obok drugiej. 



No i mamy gotowy stojak :) prawie...



Można już zrobić próbę.



Działa 👍


Po pierwszej fali radości przychodzi świadomość, że cały proces trzeba wielokrotnie powtórzyć.


Żeby "wiertarka miała łatwiej", warto miejsca zaznaczone ołówkiem dodatkowo odrobinę wyżłobić, wbijając coś twardego (ja wzięłam jakiś pilnik)



Momentu wiercenia nie mam na zdjęciu, bo kiedy mama wierciła, ja musiałam trzymać belkę ;)

Wiertarka pozostawiła po obu stronach dziury trochę postrzępionego drewna, więc trzeba byłe je doprowadzić do gładkości. Można to zrobić ręcznym papierem ściernym, ja zrobiłam to miniszlifierką (nie polecam, zjechałam wszystkie końcówki 😒)


Gotowe stojaki pozostało tylko pomalować. Wybrałam białą farbę, żeby wszystkie były jednakowe, żeby całość wyglądała elegancko. 

Przyszedł czas na zakup drągów. Zamówiliśmy u stolarze, 6 drągów  o średnicy 7,5 cm (10 są strasznie ciężkie) po 3m... przyjechały do nas drągi 4,2m, ale nie szkodzi, nadmiar też znalazł zastosowanie ;)

Musiałam je troszkę przygotować papierem ściernym, ale potem były już gotowe do malowania. 
Z moimi starymi drągami z aluminium miałam razem 10 drągów. Postanowiłam, że 3 zrobię w kolorze, jaki już mam na jednym starym (żółto-czerwone). Jedną z przeszkód chciałam zrobić w kolorach WEG (World Equestrian Games), czyli szary - reining, fioletowy - wkkw, jasny niebieski - woltyżerka, czerwony - skoki, żółty - paraujeżdżenie, granatowy - ujeżdżenie (czy jest na odwrót? Nie potrafię stwierdzić po obrazku), zielony - powożenie. 

Zostało mi sporo fioletowej, niebieskiej i szarej farby, więc w takich kolorach zrobiłam pozostałe 3 drągi. 


Tak prezentuje się efekt końcowy :) 







No a co z pozostałymi belkami? Wyszlifowaliśmy je na tępo i zrobiliśmy cavaletti. Ścięte rogi krzyżaków umożliwiają ustawienie jednej przeszkody na drugiej. 





Nareszcie można zacząć jeździć poważniejsze parkury ;) 







6 komentarzy:

  1. Bardzo fajny pomysł, obecnie nie mam po co, bo bym wykorzystała zapewne :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super pomysł, można przyoszczędzić. Zachęcam cię to kontynuowania bloga, bo widzę, że dlugo się nie odzywasz):

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za komentarz, faktycznie nic się tu nie działo ostatnio. Ale postaram się to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny pomysł i teraz z tatą planuje zrobić takie stojaki haha, Będę miała super treningi na lato z moim konie haha

    OdpowiedzUsuń