piątek, 11 sierpnia 2017

Ułatwić sobie życie - Wiata

Ten rok, jak i poprzedni, owocuje w prace ręczne na rzecz dobrostanu naszych koni. Nie żebyśmy otwierali jakiś ośrodek (z dwoma tylko boksami z resztą), ale staramy się doprowadzić wszystko do dobrego stanu i wyglądu. Odpuściliśmy sobie poprawianie tynków w stajni, ale za to zajęliśmy się ogrodem i łąką. W tym poście o ogrodzie.
Pomysł wiaty powstał już za Kropki. W zeszłym roku zaczął klarować się jakiś projekt, tata zaplanował całą konstrukcję.



Gruba część moich pieniędzy z osiemnastki poszła na zakup drewna. Pierwszą z prac budowlanych okazało się impregnowanie.


A kolejną poprawianie fundamentów. W docelowym miejscu była wcześniej wiata, ale baaardzo stara, grożąca zawaleniem. W związku z tym najpierw trzeba było usunąć spod niej jakieś 80 opon i trochę innych śmieci, a następnie ją rozebrać. Najbardziej czasochłonne okazało się ściąganie dachówki, ale udało się usunąć większość bez tłuczenia ich. 


Następnie trzeba było przygotować podłoże. Ziemia była przez nas grabiona dziesiątki razy, a za każdym razem wyciągaliśmy nowe ciekawe rzeczy, jak kawałki słoików, butelek, stare sztućce, plastikowe odpadki. 
Kiedy wszystko było gotowe, można było postawić pierwsze belki.


Porządne podparcie na ścianie (stare, niemieckie konstrukcje) umożliwiło bezpieczne zamocowanie belek stropowych. 




Kolejnym krokiem było położenie blachy.

I już powoli koniki mogły się wprowadzać. 


Na podłoże wybraliśmy gumowe maty, które izolują od ziemi, z której wciąż mogły wyłazić jakieś śmieci.



Jedną z ostatnich prac było dodanie poprzecznej belki, żeby gadziny nie weszły gdzie nie trzeba. 
Po zawieszeniu siatek i postawienia wiadra w oponie (żeby nie wywracały) wiata była całkowicie gotowa do użytku.


Cóż więcej dodać, konie pokochały wiatę. Jest pod nią cień, sucho, zawsze jest żarcie (a to największa zaleta!), muchy aż tak nie gryzą. Być może pomaga łapacz much od Kerbl'a, choć początkowo nic nie łapał. Teraz jest pełen much, więc zaczynam myśleć, że działa ;) 
Nareszcie nie musimy się martwić, że konie nie mają gdzie się schować przed upałem, czy deszczem. Dzięki temu są chowane do stajni tylko w najgorszy upał (na ma kilka godzin dziennie) lub podczas burzy. Mam nadzieję, że wpłynie to pozytywnie na ich zdrowie :)





1 komentarz: